Zwrócił jednak uwagę, że oczywistym i ważnym jest kultywowanie tej pamięci i celebrowanie rocznicy 11 listopada 1918 roku w odniesieniu do ludzi starszych, których losy często dramatycznie splatały się z losami naszego państwa, którzy dla tej niepodległości poświęcili wszystko, czasem łącznie z ofiarą swojej krwi, a nawet życia, którym za to należy się hołd, pamięć i wdzięczność. Z drugiej strony obchody te są również swoistą powinnością wobec młodego pokolenia, któremu należy uzmysławiać, że niepodległość nie jest stanem stałym, że o niepodległość trzeba dbać, trzeba ją pielęgnować – pracą, zaangażowaniem i patriotyzmem, oby nigdy już nie na polu bitwy. Nawiązując do wspólnej radości z odzyskanej niepodległości burmistrz Potyrała zwrócił uwagę, iż czymś, co przynosi radość i jednocześnie łączy ludzi – jest muzyka. Stąd w programie obchodów gminnych Święta Niepodległości – po przedpołudniowej mszy świętej i złożeniu wieńców pod pamiątkowym obeliskiem – wieczór z muzyką w wykonaniu znanego i lubianego muzyka (wokalisty i kompozytora), aktora i prezentera, Roberta Janowskiego ze swoim zespołem.
Już od pierwszych dźwięków i taktów otwierającego recital utworu Wystarczy być widzowie i słuchacze ulegli emanującemu nastrojowi spokoju, radości z chwil życia i pogody ducha. Z całą pewnością – oprócz scenicznych walorów samego wokalisty – wpływ na to mieli towarzyszący mu na scenie wybitni instrumentaliści, jak: saksofonista multiinstrumentalista Mariusz „Fazi” Mielczarek (znany ze współpracy m. in. z Marylą Rodowicz, Edytą Górniak, Edytą Geppert, czy Ryszardem Rynkowskim), kontrabasista i gitarzysta basowy Mirosław Wiśniewski (basista w zespołach Edyty Górniak, Ryszarda Rynkowskiego i Zbigniewa Wodeckiego; grał z muzykami ze światowej czołówki jazzu takimi jak Dean Brown z Marcus Miller Band, Eric Marienthal z Chick Corea Band), pianista i aranżer Tomasz Filipczak (współpracował m. in. z Januszem Radkiem, Łukaszem Zagrobelnym, czy Ireną Santor, a także z Teatrem Roma, Teatrem Muzycznym w Gdyni, Studio Buffo, Teatr Rampa), perkusista Mariusz Mocarski (koncertujący i nagrywający z wieloma artystami reprezentującymi różne style muzyczne od klasyki (Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej), przez pop i rock, do występów w stylistyce jazzowej i folkowej), gitarzysta Przemysław Świerk (współpracował i współpracuje z artystami takimi jak: Wojciech Pilichowski, Natasza Urbańska, Ewelina Lisowska, Hania Stach, Jacek Kawalec czy Dawid Kwiatkowski). Robert Janowski błyskawicznie nawiązał żywy kontakt z publicznością, często w sposób żartobliwy, nawiązujac do swojego autorskiego programu telewizyjnego “Jaka to melodia”. Każdy z zaprezentowanych utworów poprzedzany był jego osobistym komentarzem – nierzadko dowcipnym. W specjalnie przygotowanym przez artystę na ten wieczór muzycznym zestawie znalazły się kompozycje autorskie, jak np. Niespełnień most, czy Może zmieni się czas, ale także popularne polskie utwory jak Uciekaj moje serce Seweryna Krajewskiego, Deszcz (I tak się trudno rozstać), czy Obudź się z repertuaru Oddziału Zamkniętego, przebój Ryszarda Rynkowskiego Za młodzi, za starzy, a ponadto Kiedy byłem małym chłopcem Tadeusza Nalepy i zespołu Breakout. Klimat wieczoru świetnie uzupełniły też zagraniczne perełki muzyczne, jak Belle z francuskiego musicalu “Notre Dame de Paris”.Gościnnie – w środkowej części koncertu – kilka standardów światowej muzyki popularnej zaprezentował William Prestigiacomo, mieszkający w Polsce włoskiego pochodzenia wokalista i autor tekstów. W jego niezwykle ekspresyjnym i przekonującym wykonaniu zabrzmialy w twardogórskiej hali m. in. Se bastasse una canzone z repertuaru Erosa Ramazotti’ego, czy Isn’t she lovely z repertuaru Steve Wondera oraz You Are So Beautiful z repertuaru Joe Cocker. Finałem koncertu był cover Szczęście jest we mnie, znany m. in. z wykonania przez Zbigniewa Wodeckiego. Żegnajac się z zebranymi Robert Janowski przyznał, że umiejętność obcowania ze sztuką to rzadki dar, który należy pielęgnować. “Umiecie słuchać muzyki, czyli jesteście wrażliwi” – podsumował artysta. Oczywiście nie obyło się bez bisu, zresztą uzasadnionego gromkimi brawami. Był nim utwór niezwykły, ponadczasowy, a w intencji Roberta Janowskiego – stanowił podziękowanie i hołd dla twardogórskiej publiczności, a jednocześnie był puentą całego koncertu: Modlitwa Bułata Okudżawy. Po koncercie – mimo zmęczenia artysta pozował do wspólnych zdjęć z uczestnikami koncertu.
źródło: www.twardogora.pl